poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Złośliwość rzeczy martwych cz.2

Nie, nie wierzę w to, że prześladuje mnie jakieś fatum, które powzięło sobie cel wyprowadzenia mnie z równowagi, albo, że jestem przeklęty i psuję wszystkie elektroniczne sprzęty, które dotknę, ale czasami po prostu nie sposób się nie wkurzyć. Najpierw komórka, potem odtwarzacz mp4, teraz laptop. Kiedy tylko kupuję nową zabawkę, to w ciągu pierwszego dnia używania okazuje się, że muszę oddać ją na gwarancję, bo akurat uznała, że nie ma ochoty ze mną współpracować. Laptop nie mógł się po prostu nie włączyć, tak jak to zrobili jego dwaj poprzednicy, bo pani z Vobisa sprzedając go sprawdziła, czy wszystko na pewno dobrze działa, ale najwyraźniej uznał, że jak nie tak, to inaczej. Jest najwyraźniej dość humorzasty i podczas pracy na baterii potrafi ot tak wyświetlić komunikat o tym, że jest ona rozładowana i się wyłączyć, żeby po ponownym uruchomieniu wrócić do normy. Dziś postawiłem mu ultimatum, że jak jeszcze raz padnie to wraca do sklepu i póki co trzyma się nieźle, ale jakoś nie mogę się pozbyć wrażenia, że ten stan nie potrwa długo.

Może ja po prostu jestem dla nich niemiły? Żadnego z tych przedmiotów w zasadzie nie zamierzałem kupować, bo były mi po prostu niepotrzebne. Telefon ma dla mnie dzwonić i nie potrzebuję najnowszych modeli z superaśnymi wodotryskami, ale jeżeli mogę go dostać w mixie i płacić w zasadzie tyle co wcześniej, to czemu nie wymienić starego modelu? Do słuchania muzyki wystarcza mi empetrójka, ale kiedy zaczęła trzymać się w kupie tylko dzięki taśmie klejącej uznałem, że zmiana by nie zawadziła, a że akurat święta, przeceny i wpadł w oko niezły odtwarzacz mp4 to czemu nie kupić, przecież czasem jakiś film też będzie można obejrzeć. No a laptop na pewno przyda się na studiach, zwłaszcza informatycznych, więc w zasadzie trzeba było go kupić wyjeżdżając do innego miasta.

Nie ukrywam, że jak każdy facet cieszę się z tych wszystkich gadżetów, ale kupuję je wtedy, kiedy muszę, lub akurat trafi się konkretna okazja, a nie dla samej satysfakcji. Najwyraźniej one tego nie lubią, wolą, żeby właściciel nie mógł spać z zachwytu nad nowym sprzętem, a kiedy nie są zadowolone postanawiają się zepsuć. Potrzebowałem trzech podejść, żeby to zrozumieć. Myślę, że jest już dość późno, żebym czuł się usprawiedliwiony z pisania takich bzdur, więc pamiętajcie dzieci - cieszcie się ze swoich zabawek, bo inaczej się obrażą. Może teraz mój nowy laptop zacznie działać jak powinien. Dobranoc.