poniedziałek, 15 lutego 2010

Krótka refleksja nad egzorcyzmem

Oglądałem parę dni temu reportaż na TVN24 o tym zjeździe. Była tam mowa o szkodliwości wiary w takie rzeczy jak wróżby, bioenergoterapeutów itp. Według naszych księży egzorcystów prawdziwy chrześcijanin nie powinien wierzyć w te brednie, bo oddalają go od Boga, za to przyciągają diabła. Człowiek otwiera się i daje Szatanowi możliwość wejścia do swojej duszy, bla bla bla.

I tu naszła mnie drobna refleksja. Był kiedyś taki, całkiem sympatyczny, program - usterka, emitowany przez TVN właśnie. W jednym z odcinków panowie redaktorzy poddali próbie właśnie takich bioenergoterapeutów. Ucharakteryzowali całkowicie zdrową kobietę, żeby miała objawy zwykłego przeziębienia i kazali jej mówić, że czuje się ostatnio dziwnie przygnębiona, ciągle smutna i dalej w tę mańkę. No i co zrobili panowie uzdrowiciele? Jak prawdziwi fachowcy mieli całe multum pomysłów na rozwiązanie tego problemu - od machania wahadełkiem nad dłonią, do - całkiem serio - picia własnego moczu i to o konkretnie ustalonych godzinach. Oczywiście śmiechu było co nie miara, bo wiadomo, wyciąganie pieniędzy, zbijanie się na naiwniakach et cetera.

A teraz zadajmy sobie jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. A gdyby to był ksiądz? Serio, gdyby postawić w identycznej sytuacji egzorcystę, kazać małej dziewczynce udawać opętanie i nagrywać wszystko ukrytą kamerą? Idę o zakład, że sytuacja wyglądałaby identycznie jak w wyżej opisanym przypadku, pod warunkiem oczywiście, że aktor byłby wystarczająco zdolny i umiał nieźle growlować udając przemawiającego przez niego samego Belzebuba ;) Zobaczcie tą scenę oczyma duszy tak wyraźnie jak ja: rodzina trzymająca dziewczynkę, ksiądz odmawiający różaniec z potem na czole, dziewczynka wyrywa się rodzinie, zaczyna chodzić po suficie... Ok, zagalopowałem się. Zdaję sobie sprawę, że prawdziwe egzorcyzmy nie wyglądają jak w Constatinie, ale mimo wszystko ciekawie byłoby zobaczyć zachwyconą minę księdza, gdy dziewczynka uspokaja się i ze zdziwieniem rozgląda dookoła. "Mamo, tato co się stało, gdzie ja jestem?"

I wtedy wszystko publikuje telewizja. Oczywiście pomijam fakt, że żadna nie odważyłaby się opublikować czegoś takiego, ale przyjmijmy czysto teoretyczne założenie. Widzicie ten raban? Przeciwnicy Kościoła mają kolejny dowód za jego zakłamanie, moherowe armie bronią księdza twierdząc, że to podły podstęp, natomiast Kościół oficjalnie odcina się od postępowania księdza, który z pewnością był niechlubnym wyjątkiem i oszustem. Taaaak, jestem pewien, że wobec niekompetentnego księdza zostałyby wyciągnięte konsekwencje, a reszta żyłaby dalej swoim życiem.

Po co to wszystko? Bo lubię pofantazjować. No i byłoby śmiesznie, o!